Co robi fotograf, gdy dopada go rutyna?

Inspiracja potrzebna od zaraz! Nie zliczę ile razy wpadałam głową w mur, który budowałam sobie wokół mojej strefy komfortu 😉 Taka strefa jest fajna – bo przyjemnie, miło i znajomo. Ale ileż można w niej wytrzymać, robiąc wciąż to samo?

Kiedy zaczynałam przygodę z fotografią mogłam nie wypuszczać aparatu z dłoni. Chodziłam z nim wszędzie, robiłam zdjęcia komu się dało i nigdy nie traciłam pomysłów na nowe. Taka byłam zachłyśnięta nowym hobby i postępami, jakie widziałam, że robię. Potem nadszedł czas na sesje komercyjne, własną firmę, szukanie klientów i cały marketing z tym związany. Na początku nie bałam się tego, że może mi się to znudzić. Nie brałam w ogóle pod uwagę słów o wyczerpaniu pomysłów, braku inspiracji i zmęczeniu materiału. Jak to? Przecież fotografia to moja pasja – muszę chcieć robić zdjęcia 🙂

A jednak. Po czasie przyszła rutyna – kolejne sesje, śluby, schematy. Można bardzo łatwo wpaść w kołowrotek i jak chomik biegać ciągle w kółko, robiąc wciąż to samo. Bardzo łatwo było mi schować się w bezpiecznej przystani, którą dobrze znałam i nie starać się z niej wychylić nosa 😉 A więc, jak myślicie, co powinien zrobić fotograf, kiedy dopadnie go rutyna i schematy, z których bardzo chciałby się wyrwać?

→ 5 RZECZY, KTÓRYCH ŻAŁUJĘ, ŻE NIE WIEDZIAŁAM NA POCZĄTKU FOTOGRAFOWANIA

IMG_0370

Zrób coś zupełnie innego, niż to co robisz na co dzień!

Takie proste rozwiązanie przychodzi czasami najtrudniej. Ciężko się zmotywować do wyjścia ze strefy komfortu, a przeważnie jest tak, że jak już się to zrobi – to nagle okazuje się, że jest super! Ja niestety tak mam, dlatego później stukam się w głowę narzekając, jaka byłam niemądra tak się opierając.

Zazwyczaj moje sesje odbywają się bardzo naturalnie – idę w plener lub na reportaż, gdzie nie ma zbyt dużo miejsca na pozowanie. Najbardziej liczy się autentyczność i spontaniczność, wyłapywanie momentów, emocji, drobnych gestów. To trochę jak polowanie na kadry 😉 Uwielbiam to i przyznaję, że to absolutnie moja ulubiona rola!

Zupełnym przeciwieństwem są więc sesje w studio, z modelkami, w wystudiowanych pozach. I wiecie co? Nie przypuszczałam, że takie fotografowanie może być naprawdę trudne!

Kiedy więc dotarłam do granicy mojej strefy komfortu i nie mogłam ruszyć ani jednym palcem poza 😉 do akcji wkroczyła moja koleżanka po fachu – Julita Pająk. Julita fotografuje przede wszystkim kobiety i zazwyczaj robi to w swoim studio. Zaprosiła mnie tam i zorganizowała fantastyczną, kreatywną sesję z dwoma modelkami, makijażystką i dwiema stylizacjami. Muszę Wam powiedzieć, że to był naprawdę fantastyczny dzień! Bawiłyśmy się świetnie, choć przypuszczam, że dla mnie ta zabawa miała trochę inny charakter niż dla niej 😉 Ja odkrywałam zupełnie nowy charakter sesji!

IMG_0392IMG_0377IMG_0490

Efekty

A to moje ulubione zdjęcie z tego dnia. Jest trochę inne niż te, które robię na co dzień – ciemniejsze, z ciut wyblakłymi kolorami, stonowane – a mimo to tak bardzo moje! 🙂 Oczywiście nie mogłam się oprzeć, żeby nie przemycić jakichś kwiatów – stąd wielkie wianki na głowach dziewczyn.

IMG_0533

A jak z tą rutyną jest u Was? Lubicie od czasu do czasu spróbować czegoś zupełnie nowego? A może macie kogoś, z kim wzajemnie pchacie się do przodu i nie pozwalacie nawzajem na nudę? 🙂 Nie pytam tylko o zdjęcia – przecież w całym naszym kreatywnym świecie można łatwo utknąć w schematach!