Wszystko zaczęło się lata temu, kiedy scrapbookingu i wszelakie formy pięknego dokumentowania codzienności były moja ogromną pasją. Wtedy właśnie powstał koncept kalendarza adwentowego w formie albumu. Albumu, który będzie opisywał dzień po dniu, najpiękniejsze chwile, najbardziej magicznego miesiąca w roku – grudnia. December Daily wymyśliła i rozpowszechniła amerykańska blogerka Ali Edwards, więc jeśli chcecie o tym poczytać trochę więcej, odsyłam Was do jej bloga, w którym znajdziecie wszystko o grudniowych albumach.
Ja dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć, jak z grudniowych albumów (w Polsce przyjęła się nazwa grudniownik) wyciągnęłam to, co dla mnie najfajniejsze i stworzyłam mój własny #fotogrudniownik, czyli coroczne, grudniowe wyzwanie fotograficzne.
Wyzwanie trwa sobie właśnie na moim Instargamie – zdjęcia publikujemy pod hasztagiem #fotogrudniownik i tam właśnie można zobaczyć wszystkie prace. Jest 8 tematów, które skupiają się wokół aktywności grudniowych. Wokół wyzwania powstała naprawdę bardzo fajna i ciepła atmosfera. Po każdym temacie staram się też pub kować u siebie te zdjęcia, które najbardziej chwyciły mnie za serducho.
Co to jest album grudniowy?
W grudniowych albumach i kalendarzach adwentowych najbardziej lubię to, że skupiają się na przyjemnościach. W ciągu roku tak bardzo często zapominamy (a częściej po prostu nie mamy na to czasu) o celebrowaniu małych, drobnych, codziennych przyjemności. Takich pierdółek, które nie wymagają wielkiego nakładu pracy ani czasu, na które nie trzeba poświęcać wiele energii, ale które – dostrzeżone – sprawiają, że czujemy się lepiej. Ale, żeby żyły w nas dłużej i żebyśmy lepiej je zapamiętali, a potem umieli powtórzyć w kolejnym roku, trzeba je jakoś uwiecznić. I tak właśnie powstał pomysł na #fotogrudniownik, czyli moje wyzwanie fotograficzne, które właśnie trwa na Instagramie (już drugi raz!).
Fotogrudniownik to przede wszystkim okazja do skupienia się na miłych, powodujących wspomnienia i dobre emocje, wydarzeniach. Takich, które naturalnie wynikają z grudnia (spotkania rodzinne, ubieranie choinki, pieczenie pierników) ale też i takich, które sami wymyślimy, żeby żyło nam się w grudniu lepiej! 🙂 A przy okazji, fotografując, mamy szansę zachować na dłużej te chwile. Potem wklejając zdjęcia do albumu, czy projektując fotoksiążkę i ostatecznie oglądając efekt, nawet po kilku miesiącach możemy z łatwością wrócić do tych fajnych chwil i znów je wspominać.
Mój e-book o świątecznych zdjęciach!
W tym roku udało mi się też napisać e-booka – Fotogrudniownik. O tym jak pięknie i kreatywnie fotografować grudzień, który nawiązuje bezpośrednio do wyzwania – posiada 8 lekcji, w których rozszerzam tematy wyzwania i pokazuję, jak można je sfotografować. E-book można kupić tylko do końca grudnia. Na stronie sklepu znajdziecie wszystkie informacje i zobaczycie, jak ebook wyglada od środku.
Album tradycyjny z wklejanymi zdjęciami
A teraz wróćmy do samego albumu – robiąc zdjęcia cały grudzień, nie mogłam pozwolić, żeby zaginęły gdzieś w czeluściach mojego dysku czy rolki w aparacie. Uwielbiam patrzeć na wywołane zdjęcia, dotykać kart albumu i przewracać jego strony. Stąd pomysł na album tradycyjny, z wklejanymi zdjęciami.
Album kupiłam u Weroniki w sklepie Papierowe Sztuki – jest przepiękny, ręcznie robiony i dopracowany w każdym detalu. Ma granatową, płócienną okładkę i złoto tłoczoną grafikę z księżycem i gwiazdkami. Nie jest typowo grudniowy, czy nawiązujący do Świąt, ale od razu skojarzył mi się z zimową, mroźną nocą.
Mój album ma wymiary 15×20 cm więc idealnie mieści zdjęcia w formacie 10×15 i 13×18 (poziome). Ponieważ pionowe zdjęcia 10×15 wchodzą na styk, chcąc uniknąć efektu przeładowania stron zdecydowałam się drukować je w formie kolaży – dwa zdjęcia obok siebie. Takie proste kolaże robię zawsze w Canvie (zazwyczaj na telefonie).
Jak drukuję zdjęcia w domu?
Zdjęcia drukuję dzięki uprzejmości Canona, który w grudniu wypożyczył mi swoją drukarkę PIXMA do drukowania zdjęć w domu. To absolutnie fantastyczne udogodnienie – nie muszę Wam chyba tłumaczyć, jakie to fajne uczucie, kiedy po kilkunastu sekundach od wciśnięcia przycisku „drukuj” trzymasz w rękach idealną odbitkę! Mam w domu model, który łączy się bezprzewodowo z moim wifi, a ja dzięki aplikacji mogę drukować zdjęcia bezpośrednio z telefonu.
Jeśli chodzi o jakość zdjęć – jest bardzo dobra, zupełnie wystarczająca na potrzeby domowe, do albumu czy do ramek. Drukuję na papierze satynowym, dzięki czemu mają delikatną fakturę i nie przyjmują odcisków palców.
W moim albumie są zdjęcia trzech rodzajów: RAW-y z aparatu obrabiane na komputerze w Lightroomie, JPG-i z aparatu obraniane na telefonie mobilnym LR i te zwykłe fotki robione telefonem. Wszystkie mają bardzo fajną jakość. Zdjęcia drukuję od razu z białą ramką, bo bardzo lubię te efekt ale można również zadrukować całą powierzchnię – tę opcję wybiera się w aplikacji podczas drukowania.
Drugą drukarką, którą używałam jest drukarka przenośna Canon SELPHY. Zawsze chciałam to małe cudo, już od czasów moich pierwszych scrapbookingowych albumów marzyłam, żeby tą malutką, podręczną drukarką szybko wywoływać zdjęcia, które przed minutą zrobiłam i móc je wkleić od razu do albumu. To naprawdę fajne rozwiązanie do takich szybkich, jednorazowych akcji – można ją zabrać na rodzinne spotkanie i zaskoczyć bliskich prezentem sprzed chwili! Ze wszystkich aparatów i drukarek natychmiastowych – ta ma chyba największy sens 😉
Jak ozdabiam album grudniowy?
W albumie, który ma swoje korzenie w scrapbookingu nie mogło zabraknąć ozdób świątecznych! Te dostałam od Kasi, która jest ze mną w tej przygodzie chyba od samego początku. Największą frajdę ma z nich oczywiście moje dziecię, które przykleiło je sobie już nawet na czole. Ale co tam, niech też ma wkład w robotę!
Nie planuję odrabiać kart zbyt intensywnie, bo wyrosłam już z przesytu, ale zostawiłam trochę miejsca na drobne, ręczne notatki i podpisy. To zawsze dodaje osobistego charakteru do albumu 🙂
Będę prowadzić album oczywiście do samego końca grudnia, postaram się na bieżąco uzupełniać i drukować zdjęcia – w ten sposób może nie zostanę na koniec roku ze stertą odbitek i pustym albumem!
Btw, czy ja juz wspominałam, że kocham grudzień? 😉