Z czym kojarzy się Wam praca fotografa ślubnego? Pewnie większość z Was odpowiedziałaby, że z dokumentowaniem pięknych wspomnień, fotografowaniem uśmiechniętych twarzy, byciem w centrum wspaniałych chwil – jednych z najpiękniejszych w życiu młodych ludzi. Nie sposób się nie zgodzić 🙂 To ta przyjemna, jasna strona tej pracy. Jest też druga, schowana trochę bardziej w cieniu i to o niej dziś chciałabym Wam trochę opowiedzieć. O stresie, godzinach przygotowań, długich listach z rzeczami do odhaczenia przed wyjściem z domu.
O czym musi więc pamiętać fotograf przed zleceniem ślubnym?
Reportaż ślubny to duży stres dla fotografa.
Opowiadałam trochę o tym stresie we wpisie, który podsumowywał jeden z moich sezonów ślubnych. Choć od tego momentu minęło kilka lat, a ja zdobyłam kolejne cenne doświadczenia – prawie nic się nie zmieniło. Wciąż odczuwam duży stres przed każdym reportażem. Jest on zupełnie nie związany z moją pewnością siebie, jako fotografa 🙂 Ja wiem, że pójdę na ten ślub i zrobię dobre zdjęcia – w końcu robię to od kilku lat i zawsze wracam zadowolona z kartami pełnymi pięknych ujęć. Ten stres spowodowany jest czynnikami, które nie do końca zależą ode mnie. Aby go zminimalizować, chcę mieć wpływ na jak najwięcej spraw, które dzieją się dookoła mojej pracy.
Przygotowanie sprzętu na reportaż ślubny.
To jeden z najważniejszych punktów przygotowań 🙂 Taki, którego nie opłaca się zostawiać na ostatnią chwilę, ponieważ może się to źle odbić na naszym zdrowiu psychicznym, bo może nam np. nie wystarczyć czasu, żeby wszystko na spokojnie przygotować. Przygotowania do ślubu zaczynam więc zazwyczaj 4-5 dni przed reportażem.
- Sprawdzam czy na pewno zdjęcia, które znajdują się na moich kartach (z poprzednich reportaży/ślubów) są zgrane na dysk zewnętrzny i czy jest zrobionych ich backup. Sprawdzam to 3 razy, bo zawsze mam ogromne obawy, że przez pomyłkę sformatuję sobie kartę, z której nie przegrałam zdjęć. Kiedy już jestem pewna, że zdjęcia są bezpieczne – formatuję wszystkie karty.
- Karty trzymam w specjalnych pudełkach, podpisane cyframi – tak, żeby nie pomyliła mi się ich kolejność. W tej właśnie kolejności podczas reportażu wkładam je do aparatu, a kiedy skończy się na nich miejsce – odkładam do pudełka.
- Następnie ładuję wszystkie baterie do aparatu jakie mam. Po kolei wkładam je do ładowarek a kiedy już są gotowe, odkładam do specjalnej przegródki w szufladzie, mając pewność, że nie pomieszam ich z tymi nienaładowanymi.
- Baterie do lamp błyskowych, które zużywam podczas reportażu lądują luzem w torbie fotograficznej. Wyciągam je wszystkie i po kolei ładuję w ładowarkach (czasem trwa to nawet 3-4 dni). Kiedy baterie są gotowe, lądują w przezroczystych pudełkach po 4 baterie w każdym. W ten sposób wiem, które są naładowane, a które jeszcze potrzebują mocy 🙂
- Przecieram obiektywy, patrzę czy nie ma na nich kurzu lub odcisków palców na szkle.
- Resetuję każdy aparat do podstawowych ustawień – tryb manualny, ISO 100, przysłona f/1.4, tryb seryjny cichy. Zawsze też sprawdzam, czy na pewno mam ustawiony format RAW – słyszałam już wiele historii o błędnym ustawieniu formatu zdjęć przez fotografa. Nie chciałabym kiedyś wylądować po sesji z plikami zapisanym w najmniejszym rozmiarze JPG 😉
- Synchronizuję wszystkie aparaty pod kątem czasu – to bardzo ważne, ponieważ pózniej zgrywam wszystkie karty do jednego folderu i importuję je tak, aby ich kolejność była podyktowana czasem zrobionego zdjęcia a nie nazwą. W ten sposób mogę łatwo kontrolować kolejność zdjęć w folderze w LR.
- Pakuję cały sprzęt do plecaka: body, obiektywy, lampy, baterie, karty, ładowarki. Dorzucam kilka batonów mocy na kryzysowe momenty 😉
Konsultacja z parą młodą – plan działania w dniu ślubu.
Na 1-2 tygodnie przed datą ślubu odzywam się do pary młodej, żeby ustalić wszystkie niezbędne szczegóły. To taka bezpieczna data, ponieważ nie jest na ostatnią chwilę, kiedy para młoda nie ma już czasu i biega w stresie załatwiając pierdółki 😉 Ale wystarczająco blisko terminu, więc zna już wszelkie ważne dla mnie szczegóły. Rozmawiamy przez telefon albo wymieniamy maile – to wszystko zależy od tego, co preferuje para.
- Zawsze pytam o harmonogram dnia: o której i gdzie zaczynają się przygotowania, ślub i przyjęcie. Czy istnieje plan imprezy godzina po godzinie – nie wszystkie pary ustalają taki plan, czasem są to orientacyjne punkty (obiad, tort, podziękowania dla rodziców) – dające mi znać, że będą ale nie jest przesądzone o której godzinie 🙂 Zazwyczaj jednak dostaję dokładną rozpiskę, skonsultowaną wcześniej z managerem sali, z dokładnymi godzinami, których potem i tak nikt się nie trzyma 😀
- Ustalamy logistykę transportową – czasem jestem na reportażu podróżując samochodem, czasem transportem miejskim, czasem pociągiem. Wszystkie szczegóły dotyczące przejazdów muszę mieć ustalone wcześniej.
- Zawsze pytam o najważniejsze dla pary osoby w dniu ich ślubu – czy jest ktoś, na kogo mam zwrócić szczególną uwagę (rodzice, rodzeństwo, dziadkowie), czy są jakieś wrażliwe sytuacje rodzinne, które powinnam mieć na uwadze.
Mapa punktów docelowych.
To tak ważny punkt w moich przygotowaniach do reportażu, że zawsze napawa mnie dużym stresem. Mam w pamięci jeden z pierwszych reportaży w Warszawie, na samym początku mojej fotograficznej drogi kiedy jeszcze mieszkałam w Krakowie. Nie wiedziałam, że Warszawa Wesoła to nie Warszawa i GPS poprowadził mnie do adresu na Pradze zamiast do miejscowością pod stolicą. Wyobraźcie sobie ten poziom stresu, kiedy przyjechałam na miejsce i okazało się, że na tej ulicy nie ma absolutnie żadnego Urzędu SC! Na szczęście lubię być wszędzie na długo przed czasem, zdążyłam więc dojechać do Wesołej bez większych problemów. Od tego dnia upewniam się tysiąc razy, że jadę w dobre miejsce – ta lekcja nauczyła mnie wiele, ale nie mam zamiaru jej powtarzać 🙂
- Pytam parę młodą o wszystkie adresy, pod którymi będę fotografować i zaznaczam je na Google Maps, z dokładnym opisem co znajduje się gdzie.
- Dzięki temu wiem (sprawdzam na bieżąco) ile czasu zajmie mi dojazd w wybrane miejsca.
Schludny ubiór fotografa podczas reportażu.
Wiem, że ten temat przewija się na grupach fotograficznych przynajmniej kilka razy w roku podczas sezonu! Pomyślelibyście, że przodują w nim dziewczyny – zupełnie stereotypowo. A tu niespodzianka – panowie uwielbiają wymieniać składowe swoich „służbowych” strojów i wrzucać selfie z reportaży 😉 Fakt jest taki, że nasz strój powinien być przede wszystkim schludny, elegancki i nie rzucający się w oczy. No i wygodny – ale to dla każdego znaczy co innego. Do tej pory na śluby wybierałam zazwyczaj rozwiązania garniturowe – eleganckie spodnie, koszula i marynarka. W tym roku z racji powiększającego się brzuszka (z tygodnia na tydzień 😉 ) musiałam wziąć pod uwagę najmniej lubianą przeze mnie opcję, czyli sukienkę/spódnicę. I muszę przyznać, że dobrze dobrana sukienka może być bardzo, bardzo wygodna!
Od 3 sezonów zamiast tradycyjnych pasków do aparatu dołączonych w zestawie z body, wybieram skórzane szelki na na jeden lub dwa aparaty. Są wygodne, nie obcierają szyi i mogą stanowić super dodatek do stylizacji 🙂 Aktualnie posiadam trzy takie cuda:
- szelki Rebel East, wersja slim
- 2 paski na jedno body Eupidere, wersja D i R
A co robię po skończonym reportażu ślubnym?
Przede wszystkim priorytetem jest dla mnie szybkie zgranie zdjęć z kart na dyski. Tak naprawdę ilu fotografów, tyle opcji jak to robić. Ja zgrywam zdjęcia na dwa przenośne dyski i robię chwilowy backup na dysku komputera. Od przyszłego sezonu przenoszę się na zestaw dysk + chmura.
Co sezon dokupuję nowe karty i wymieniam te, której mają powyżej 2 lat. Wciąż działają, ale chcę mieć pewność, że nie zrobią mi psikusa podczas ślubu. Zostawiam je sobie na mniej ważne okoliczności (o ile takie znajdę – bo wszystkie okazje do zrobienia zdjęć są dla mnie ważne 😀 ).
Chowam wszystko na swoje miejsce, do szafy i szuflad i rozpoczynam kolejny cykl przygotowań – w sezonie śluby co tydzień są normalną sprawą, warto więc wyrobić w sobie nawyk systematyczności i powtarzać ten schemat. Uniknie się wtedy paniki i robienia rzeczy na ostatnią chwilę.