Co roku to samo już w październiku: szukanie lampek, nowego idealnego kubka, serwetek, podkładek, świeczek, świeczników. A wszystko po to, żeby stworzyć kolejne ulubione zdjęcie z bokehem w tle.
Sama nie wiem czemu wpis o bokehu pojawia się tak późno na moim blogu 🙂 Wśród znajomych królików jestem znana z tego, że wszędzie szukam tego pięknego rozmycia, nieidealnych kółek w tle, małych blasków światła z drugiego planu. Przylgnęło do mnie określenie, że „noszę bokehy w torebce” (aut. Ania – uwielbiam do dziś!). Od początku to właśnie kręciło mnie w fotografii najbardziej – rozmyte tło! Potrafię zachwycić się zdjęciem tylko dlatego, że na drugim planie będzie miało kilka plamek światła układających się w charakterystyczne kółka. Szukam go wszędzie – w koronach drzew, w rosie na trawie, w galeriach handlowych obwieszonych ozdobnymi lampkami świątecznymi.
No właśnie, bokeh kojarzy nam się przede wszystkim z jesienią i zimą, kiedy zapalamy małe lampki, świeczki lub wychodzimy na spacer i o zmroku widzimy mieniące się światła samochodów w korku. Jest ciemno więc widać je lepiej, odbijają się w szybach i kałużach po deszczu. Albo w domu, siadamy z kubkiem herbaty a one zamiast spokojnie zwisać z karnisza przy oknie, mienią się i odbijają setki małych blasków od szyby. Jest coś niesamowicie ciepłego i przytulnego w tych małych światełkach, nawet podczas listopadowej pluchy, prawda?
Bokeh w domowych warunkach
To jedno z najprostszych ćwiczeń fotograficznych, jakie można sobie wymyślić na listopadowe popołudnie. Dlatego dziś chwyciłam aparat i zrobiłam dla Was kilka zdjęć instruktażowych, jak w domowych warunkach poradzić sobie z takimi zdjęciami. Specjalnie nie użyłam nic specjalistycznego przy tych zdjęciach – nie mam dodatkowych świateł, blendy, statywu.
Na zdjęciu poniżej widzicie moje łóżko, które stoi bokiem do małego okna. Naprzeciwko niego, z lewej strony jest po prostu biała ściana, pod którą stoi szafka a na niej dodatkowe źródło światła – czyli ciepła, kulista lampa z IKEA. Dwa rodzaje lampek rozłożyłam na łóżku w odległości ok 1 metra od kubka z gorącą czekoladą (come on, jest zimno!) – na zdjęciu ta odległość może wydać się mniejsza, potem przysunęłam kubek w stronę okna.
Dobrze jest ustawić pierwszy plan jak najbliżej źródła światła – będzie dobrze oświetlony, a lampki pozostaną w lekkim cieniu. Wtedy po prostu będzie je lepiej widać w tle 🙂 Ja zapaliłam dodatkową lampkę za łóżkiem, bo chciałam uzyskać trochę cieplejszy odcień tła.
Rozmycie = jasny obiektyw
Jest jedna rzecz, której nie przeskoczycie w takiej fotografii. Do zdjęć z rozmytym tłem potrzebujecie aparatu z jasnym obiektywem, którego ogniskowa będzie wynosiła min. 50mm. Niestety, obiektywy szerokątne nie zdadzą tu egzaminu ze względu na zbyt szeroki kadr (m.in 35mm i wszystko inne w dół). Potrzebujemy czegoś zdecydowanie węższego.
Ja do tych zdjęć użyłam mojej ukochanej 50-tki Sigmy z serii Art. Ma przysłonę f/1.4 i zdjęcie z tak użytą przysłoną możecie zobaczyć po lewej stronie poniższego szeregu. Zrobiłam kilka zdjęć z różnymi przysłonami tego samego obiektywu i na tym samym ISO (ISO 1000 – było już naprawdę dosyć ciemno w mieszkaniu). Wraz ze zmianą przysłony, zmieniałam też czas naświetlania. Jak widzicie rozmycie tła największe jest wtedy, kiedy przysłona otwarta jest najszerzej jak tylko może być.
Jeśli nie jesteście jeszcze tak zaawansowani, żeby samemu zmieniać czas w zależności do przysłony, proponuję przejść na ustawienia pół-manualne (A / Av) – wtedy ustawiacie przysłonę (f) na najmniejszą z możliwych, a aparat sam dobierze Wam czas naświetlania. Czasem może przydać się coś na czym postawicie aparat (atrapa statywu), ponieważ zdjęcia z czasem naświetlania poniżej 1/60 sekundy mogą wyjść poruszone/rozmazane.
Dobrymi obiektywami do tego typu zdjęć są wszelkiego rodzaju teleobiektywy (85mm, 100mm, 105mm, 200mm) – wtedy nawet jeśli przysłona wyniesie ok f/5, macie szansę na fajnie rozmyte kółeczka. To będzie jednak wymagało od Was zwiększenia dystansu pomiędzy lampkami, przedmiotem, który fotografujecie a Waszym obiektywem.
Praktyka to pierwszy stopień do sukcesu 🙂
Żeby zrobić ujęcie, które będzie odpowiadało właśnie Wam, musicie trochę poćwiczyć – wydłużyć lub skrócić dystans między pierwszym planem a lampkami w tle, zmienić oświetlenie, ułożyć lampki w trochę innym sposób. Podczas robienia zdjęć, starajcie się być jak najbliżej przedmiotu, który fotografujecie – jeśli zmniejszycie ten dystans, będziecie mieli większą szansę na jeszcze bardziej rozmyte tło.
Ćwiczenie w domu z lampkami jest świetnym wstępem do fotografii portretowej, do zwracania uwagi na kadr, mocne punkty i ostrość. To m.in. od takich zdjęć zaczęła się moja przygoda z fotografowaniem ludzi 🙂 I wiecie co? Miałam wtedy bardzo podstawową lustrzankę i obiektyw, który do dziś wspominam z rozrzewnieniem. Ci, którzy uczestniczyli choć raz w moich warsztatach, wiedzą o którym mówię 🙂 Tak, to zwykła, podstawowa 50-tka Canona ze światłem f/1.8, która malowała jak szatan 🙂 Tego typu obiektyw kupicie za 400-500 zł (Nikon i Sony mają swoje wersje, również świetne!).
To co, przekonałam Was do robienia najładniejszych zdjęć tej jesieni? 😉 Już niedługo w miastach zaczną pojawiać się lampki świąteczne, nie przegapcie tego momentu! Ja w tym roku najbardziej żałuję, że nie będzie mnie w Krakowie w grudniu, ponieważ.. Galeria Krakowska to co roku najpiękniej oświetlona galeria handlowa w Polsce! Zawsze z niecierpliwością czekam na wielką ścianę lampek nad głównym wejściem! Moi przyjaciele mogę to potwierdzić – nie potrafię zliczyć ilu ludzi zaciągnęłam już na portrety na najwyższe piętro Galerii 😀 Jeśli jesteście z Krakowa, zerknijcie tam koniecznie z aparatem w łapce!
A jeśli robicie już zdjęcia z bokehem, pochwalcie się nimi tutaj – w komentarzach! Bardzo chętnie zobaczę Wasze fotografie z tak rozmytym tłem. Jeśli bawicie się dodatkowo kształtem bokehu, dajcie koniecznie znać!
[FM_form id=”1″]